Ja i Szlama
Komentarze: 4
Stało się. Chyba nikt sie nie spodziewał, ze Ja -Dracon MAlfoy -będe musiał mieszkać w jednym pokoju ze szlamą. Garner. Emma Garner. Gryfonka. Gdyby nie była szlamą to nawetr niezly towar, ale te kudły...i jej nawyki. Ludzie!!! Ona potrafi cała noc czytać. NIe wiem czy on zawsze jest taka nienormalna czy tylko jak JA jestem wpobliży, ale...nie poprostu nie mam słów. Nie dosc, ze wisi Mi u ręki to jeszcze nie odzywa sie do Mnie ani słowem. Szczerze to nawet boję sie do niej zagadać. Taka wyszczekana kujonica. Dziwi Mnie, że dają jej tyle pynktów. To pewnie przez to ciąganie sie z tym pupilkiem dyra-Potterem. Właśnie w najlepsze sobie pisałem, kiegy ktoś zapukał do drzwiów. Wrr..nie cierpię jak Mi ktoś przeszkadza. Kujonica rzuciła na linę zaklęcie i mogłem otrworzyć drzwi. Ciekawe czemu sama nie ruszyłą tyłka i nie przeszła się, zeby wpuścić zapewne swoich gosći. Taaa...to był Potter. Blee
-Twój kochaś przyszedł-powiedziałem i wróciłem do pisania. Kujonica poszła se z Potterem, miała pół godziny przerwy. Zgłupiała chyba...Kiedy ona się będzie myła...w ubikacji się nie wykompie. A taa, zapomniałem dodać, że Herm...Granger i Wealey znowu trafili do pokoju związani liną. Kabareeet. Poprostu poezja. Drugi raz. Wieśniak i szlama. Piekna para. Chciałbym widzieć jak kiedyś naprosukują takich małych bachorków-rugo-przemadrzały z wielkimi zębiskami. Wiem, ze kiedyś Hermiona się we mnie kochała, za pewne nadal się kocha, ale ukrywa to przed światem. Trzeba by bylo czasami pogadać z nią o tym i o tamtym. Dokłądie pamietam dzień kiedy ja pocałeowałem...eee zrobiłem się sentymentalny. O nie! Idę na polowanie, mam w końcu pół godziny. Trzeba se jakąś laskę przyuważyć.
Po polowaniu.
Z lasek nici. Obraziły się wszystkie czy co? Odszukałem Goyla i Grabba. NIe mogę sie zadawać z takimi bezmózgami, wiec poszedłem po Martina. Dobrze miec brata prefekta. Hehe. Niestety...Martin właśnie sie... eeee... powiecmy, że... integrował przez jamę ustną z jakąś krukonką. On mnie czasami obrzydzaa...Eh...udałem sie dalej korytarzem i baaach. McGonagall. Chciałem spierniczyć, ale nie... zauważyła mnie.
-Malfoy!
-Tak?
-gdzie to ?
-Do..eee...szukam kogoś do pogadania.
-Tylko grzecznie,
-Tak, pani profesor-podlizałem się i poszedłem. W końcu znalazłem kogoś kto zlituje się nad biednym osamotnionym Dracdonem. Oczywiście byłą to Pansy. O jeju... nawet nie miałem gdzie uciekać i nagle wiecie co...?! Lina!! N ie myślałem, ze mni kiedyś to ucieszy, ale pociagnęła mnie gdzies na czwarte piętro. Leece leeece i baach w ścianę...nie to gargulec jakiś. Wchopdzę a tam Emma se w najlepsze siedzi pod kominkiem z HErmiona i plootkuje.Nawetr nie raczą na mnie spojrzeć. A co kolajcja to nie łaska? Draconek głodny!! Linia sie złączyła, a ta se dalej gada w najlepsze coś Hermi tłumacząć. Tfuu...czy ja powiedziałem HErmi?? Zapomnij o tym.
-Ty, może bys sie ruszyła?-powiedziałem go kujonki.
-Co?-oderwała się od jakże pasjonującej rozmowy na temet Chłopaków-zapewne gadały o mnie.
-Rusz się! Kolacja Emmo!!-powiedziałem i pociagnąłem ja za rękę do góry. Hermiona, która nadal siedziała na podłodzie, objęła ramionami kolana i patrzyła na mnie jakoś wymownie. Wyglądała naprawdę jakbny miała sie za chwilę rozbeczeć. Dziwne te dziewczyny,a le ja nic. Powiedziała, ze między nami wszystko skonczone, wiec skończone. Dobra wiem, ze to nie do końca było tak. Ale niech mi nie wmawia, ze widziała jak całowałem sie z Julią, bo to była Pansy!!
Może to troche nie fair...może trzeba sie zmienić...tak postanowiłem i podałem rękę Hermionie. Nie no...te dziewczyny są naprawdę dziwne. Ta zamias podnieść sie z podłogi i obudzic śpoiacego Weasleya-popłakała się. Co ja mogłem zrobić. Popatrezyłem nma Emmę, ale ona chyba nie chciała się w to mieszać. Ee...do tej pory nie wiem jak mi sie udało zrobić zeby ona przestała mi smarkać w ramię, ale było cos takiego. Ona ryczy...i chyba cos we mnie zmiękło. POdszedłme do niej i kucnąłem obok.
Emma niestety była obecna przy rozmowie.
-Czemu płaczesz?-zapytałem, ale odpowiedziała mki tylko cisz ai stłumiony szloch. HErmiona schowała twarz w ręcha i zrobiłą parawan z włosów. Wysyliłam sie i oblęłem ją ramieniem.
-Weź tę rękę!!!-burkną zapuchnięty potwór, który niegdys był moja eks dziewczyną.
-Ja chciałem tylko cię pocieszyć.
-Spadaj!!!!!-wkurzyłą się...auuccc...
-HErmiono, spokojnie-powiedziałem, i siła podciągnęłem dziewcyzne do góry. Poprstu ja przytuliłem i nie miała wyjścia, nie mogła mi się wyrwać. Emma poprostu się śmiała. Nie no...ta osoba mnieie rozbaja. Co se myśli ta kujonka...blee...Nie powiem, zeby się Hermiona nie wyrywała. Krzyczała soć, biła mnie pięściami (hehe babaskie pieści) i tupała. Ten cały rumor sprawił, ze Weasley się obudził. NIe wiem co było mniędzy szlamą..a wieśniakiem, ale Hermiona od razu przestała wierzgać. Co więcej-przytuliła się. Hehe-wiedziałem, ze mi sie nie oprze. Wieśniak rozdziwił się i nie mógł słowa powiedzieć. Zeszliśmy na kolacje. Kujonka była w wyjątkowo dobrym humorze wiec postabnowiłem coś zrobić...ale to dopiero wieczorem. Hermiona mimo, zebyła blisk Weasleya(lina) to byłą też blisko mnie...ehhe...przytuliłem ja, a ona...nie noo...Przusnęła sie bardzo bardzo bardzooo blisko stanęła na palcach i...
-Zabieraj tę łapę ulicany debilu bo tak ci przerobie tę blady ryj że go wiecej nie otworzysz-to mówiąc kopnęła Mnie-Dracona! W ... tam gdzie najbardziej boli. Paskudna szlama. Nie ...ja sie powieszę, przez te debiliki kiedys. Emma zaczęła się brechać. Brechać?! Onba sie mało nie położyła na podłodze ze śmiechu. Co to ma być wogóle. Weasley olewał je totalnie, więc ja pomysałem, ze Rudy moze sie przydać. Dzisiaj kolacja z Gryfoanmi. Posadziłęm sie koło Longbottoma i co chwilę wrzucałem mu do tależa małe robaczki. Bliznowaci siedzieli naprzeciwko siebie i patrzyli sobie w oczy. Och jakie to słodkieee!! Chciałem to jak najszybciej skończyć i iść spać w cholerę, bo miałem już dosc tych rozkapryszonych niewiadomoco wymagajacych dziewczynisk. Powiedziałem litanię do liny i poszedłem. Pobiegłem do pokoju i wyczarowałem.... Secret. Nie powiem. POłożyłem to w łóżku Emmy i przykryłem kołdrą. Poszedłem się myć, żeby widzieć jej minę.
PO UMYCIU
Och żebyście widzieli minę Emmy!! Wpadła do pokoju kierdy ja byłem w łazience. Całe szczęście, że to co wyczarowałem nie było widocznie widoczne.
0
-Malfy, jesteś tam?-zawołała dobijajac się do drzwi łazienki.
-JEstem Emmo ( ?) -odbiło mi, czy jak? - NIe wchodź z łaski twojej.
-Nie mam zamiaru...pff..STRESZCZAJ SIĘ!!
-Już Już-właśnie skończyłem zmywać żel z włosów
Wyszedłem i Emma wszarżowała do łazienki zatrzaskująć drzwi... Sprawdzilęm czy pod kołdrą wszystko gra i przygotowałem się do ataku. Odświerzać do ust draco zawsze ma pod ręką. :) Nałożyłem koszulkę i położyłem sie do łóżeczka...Po chwili wyszła Emma. UDałem, co prawda nieudolnie, ze śpię. Podniosła kołdrę, a tam... No co ja pogłem jenj położyc? Myslisz dienniku, ze jakiegoś robala, prawda? Nie, postanowiłem się zmienić. Połozyłem jej tam ...nie śmiej się ze mnie....połozyłem kwiaty. Zaczrowane. pachniały ulubionym zapachem Emmy, wiem bo Martin wie co się Emmie najlepiej wdycha, a on wie, bo HErmiona mu powiedziała. Kujonice zamurowało. Spojrzała na mnie... ciekawe cza,eu, porzecież janic nie wiem. No dobra, troche przesadziłem z tą z mianę. Chciałem poprostu wrócić do swojego dormitorium, ale tąż przecież zależało mi troche na Emmie. Może odezwalo sie we mnie to co od zawsze wpajała mi matka ( w tajemnicy przed statym ofcourse)Mówiła, ze kobiety powinno się traktować jak ksieżniczki, niekltórych się nie da, ale mo.żna poćwiczyć, na tych na których się da. Czyli na Emmie bo była pod ręką. Do kwiatków dołoączyłem bilecik- " Przepraszam"-wykaligrafowałem. Umiem ładnie pisać. Emma z wrażenia usiadła na łóżku i wąchała kwiaty. Ja też usiadłem nie było snensu udawać
-Eee...Ee..yy...E-e-emmo...?-ja się jąkam?!
-Tak?
-Bo ja chcę cie przeprosić, wiesz za szlame i inne.
-Daj spokój, myślisz, ze ci uwierzę? - Eee... - Przestań, nie jestem głupia. - Ale... - Chcesz, abym powiedziała w jakim celu dałeś mi te beznadziejne kwiatki, które wydają mi się śmieszne? No więc: Jako, że jesteś bardzo pewnym siebie człowiekiem, uważasz, że kwiatki te sprawią, że padnę ci do stóp, tak jak każda dziewczyna. Rozczaruję cię jednak, ja nie jestem każdą dziewczyną i na mnie to nie działa. Jesteś żałosny, Malfoy. Nie wiedziałam jednak, że aż tak-powiedziała szlama rzucajac mi kwiatami w twarz. Jak ona mogła. Wogóle czemu ona mi mówi co ja myślę, właśnie ja dokładie tego nie myślę. JAk ona tak mogła. NIe chodziło mi o zdobycie jej!! Chciałem się poprostu do nie jzbliżyć, al eni ja ten wstrętny dracon, tylko taki normalny czternastolatek. Czemu ona tego nie rozumie? czemu dziewczyny są takie skomplikowane?! Nie mogę siez tym pogodzic. W mojej głowie dźwieczą mi słowa " kwaitki(...) KTÓRW WYDAJĄ MI SIĘ ŚMIECHNE" Czmu śmieszne...? Przecież ja chciałem jej sprawić przyje4mność. W końcu nie wytrzymałem i zapaliłem swiatło. Wiem, zę to bezczelne, ale musiałem je wszystko powiedzieć. -Emmo-wyszeptałem.USiadła od razu. Nitk tak szybko nie zasypia. -CO? Chcesz jeszvze coś usłyszeć? -Nie teraz gty posłuchaj. Ne nio posłuchaj! Proszę-powiedziałem, bo ona zaczęła spowrotem ykładac sobie łóżko. -No..? -Wiec, nie mas zracji, nhie chciałem, zębyś na mnie lecuiała, nie! Chciałem poprostu sie zmienić. Czemu nie miałabyć mi pomóc? Powiec? Ja potrzebuję twoje popmocy. Naprawdę...Nie rób takiej miny, porpostu choddzi mi tylko o zaprzestanie tej małointeligętnej formy walki i okazywania sobie niechęci, bo juz mnie to drażni i nudzi. Ciebie jako osob.ę inteligętna pewnie też. Teraz możesz już mnie oaz i nadal nienawidzic, poprostu chciałem, zebyś wiedziała-skończyłem i padłem n apoduszki. Nie wiewiedziałem jak jej innaczej powiedzieć co czuję. NIE chiałem patzreć jej w oczy... I tak nic dobrego w moim kierunku nigdy w nich nie widać. NAgle do pokoju wparowała MCGoiangall. Nie no ..
. -Czy wy nie wiecie która jest godzina? Bawicie sie światłęm jak małe dzieci. Garner do łóżka,Malfoy-co ty masz na włosach?-przyczepiła sie do moej siateczki, którą nosszę żweby mi sie włoski nie pogniotły.
-Nic pani profesor.
-Dobrze, wiec spać!! NATYCHMIST.
=Ale prosze pani z tym się nie da mieszkać. On mnie budzi o 4 rano i nawet w środku nocy jak mu coś odbije.
-Widać, ze zostaniecie tu dłuzej niż do walentynek. Sądząc poi takim zachowaniu... straszne. TEraz panna Garner spac,a pan Malfoy-za mną.-odczepiła mi line i poszliśmy gdzieć go gabinetu. Mogłabny tak nie pędzić. Doszliśmy do jej gabinetu.
-Usiądź. -powiedziała, wiec usiadłem. Spać mi się chciało, ale dzielnie siedziałem... -Widzę, ze moja metoda nie zdaje egzaminu w waszym przypadku. Nie podoba mi się to. Wiem, ze zastosowałeś się do wskazówek moich i twojer jamtki, ale widocznie nie będzie to działo. Myśle, ze najlepiej zrobisz, jesli przestaniesz jednać do siebie Emmę.
-Ale...-ja wcale nei chcę jej jednać. Mi się poprostu ciś dzieiej z m,ózgownicą
. -Wiem, ze chciałbyś,ale nie. Jutro macie wolny dzień, ze względu na npierwsze zadanie.
-Pani profesor czy musi mi to pani mówić o 2 w nocy>
-A nie...chciałam ci powiedzieć,zebys nie budził panny garner o tak wczesnych porach. MAm nadzieję, że zrozumiałeć co chcę przez to powiedzieć. Nawet jeśli cię najdzie na zwierzenia i bedzies zjej musiała powiedzieć, ile dla ciebi znaczy-NIE. Ona ma prawoa spać. TEra zty też już idź.
Wyszedłem. Skad ona wiedziała,ze Emma cos dla mnie znaczy. Gdy wróciłem do pokoju ona już spała. Chciałem jej cos opowiedzieć, odezwać sie, zaśmiać, ale nie..wiedziałem, ze musze to sobie odpuscić, bo ona jest jeszcze gorsza ode mnie. Nie ma uczuć. Ta noc okazała się bezzsena. Zaczynało świtać kiedy Emma otworzyłą oczy. Spojrzała na mnie... musiałem wyglądać fatalnie.
-Już nie śpisz?
-Jeszcze nie śpię-powiedziałem. Emma zeskoczyła z łóżka i podeszła do mnie. Spojrzła mi w oczy.
-Moze jesteś chory?
-Nie nic mi nie jest.
-To zobacz się w lusterku-podała mi małę okrągłe lusterko ze swoje kosemtyczki. Napraawdę nie wyglądałem zachedzajaco. Wielkie fioletowe since pod oczami, oczy przekrwione jak u królika, twarz jakaś dziwnie czerwoana, włos nie uczesany...
-Idź spać-powiedziała..i moze sie zmartwiła? Nie wiem co było dalej, bo stanowczo kazala mi isc spać, zasłonła okna. USnąłem. Chyba wolałbym mieć znowu siedem lat...
Poza tą drobną nieścisłością wszystko chyba gra...
Pozdrawiam.
Dodaj komentarz